Z rzemieślnika w pasjonata – rzecz o szkoleniach z zakresu kreatywności

W związku  z tym, iż w DOMU CIEKAWYCH SPOTKAŃ rozpoczynamy organizację warsztatów z rozwoju indywidualnego, zapraszamy do zapoznania się z artykułem poświęconym KREATYWNOŚCI.

Problem:

W jaki sposób mogą przydać się pracownikom szkolenia z zakresu kreatywności, opierające się na niekonwencjonalnych metodach, jeśli w żaden sposób nie nawiązują do ich życia zawodowego? Przykładowo, rozpatrzmy warsztat twórczego myślenia i działania, na którym kompletni amatorzy kreują teatr improwizacji, a laicy w sferze muzyki tworzą utwory muzyczne. Jaki to może mieć wpływ na uruchomienie  ich twórczego potencjału np. w branży finansowej?

Odpowiedź eksperta:

Zanim możliwa będzie odpowiedź na powyższe pytanie, warto najpierw postawić inne: czy na danym stanowisku potrzebna jest kreatywność? Przyjrzyjmy się wnikliwie temu, co robimy na co dzień: jakie problemy napotykamy? co tak naprawdę mamy do zrobienia? Czy aby poprawnie wykonywać swój zawód wystarczy, gdy będziemy wykorzystywać wcześniej zdefiniowane procedury? Być może dane stanowisko pracy jest tak dobrze określone i zdefiniowane, że wymyślanie czegoś nowego mija się z celem, wystarczy powielać schematy, które sprawdzały się wcześniej. Jeśli tak jest, to sprawa rozwiązana. W takiej sytuacji rzeczywiście lepiej będzie, jeśli skoncentrujemy się na poznaniu procedur, a następnie ich egzekwowaniu – to z pewnością przyniesie bardziej wymierne efekty niż inwestowanie w naukę niekonwencjonalnych metod twórczego działania.

Czy jednak wystarczy poprawnie wykonywać swój zawód? Powiedzmy, czy wnosi coś nowego do biznesu prawnik, który dba jedynie o zgodność z literą prawa? Czy HR managera, studiującego wnikliwie Kodeks Pracy, możemy uznać za lidera zmian w firmie?

Intuicja podpowiada nam, że warto ten temat rozważyć odrobinę głębiej. Nietrudno przecież dostrzec różnicę pomiędzy tymi, którzy poprawnie wykonują swój zawód, a artystami, liderami czy wręcz mistrzami. Pielęgniarka, która dba o podawanie leków o odpowiednich porach i sumiennie wykonuje swoje obowiązki zawodowe, oraz pielęgniarka, z którą aż chce się przebywać i przy której ma się wrażenie, że kuracja przebiega jakby szybciej, przyjemniej – to, przynajmniej w opinii pacjentów i ich najbliższych, dwie różne sanitariuszki. O co chodzi?

Każdy zawód można wykonywać zgodnie z określoną procedurą albo traktować go wręcz jako formę sztuki, jako pasję. Odnosi się to zarówno do zawodu nauczyciela, jak i sekretarki, managera czy sprzedawcy. Zdarza się, że po prostu nie mamy komuś nic do zarzucenia, ponieważ poprawnie wykonuje swoją pracę, ale bywa i tak, że dana osoba po prostu jest świetna w tym, czym się zajmuje, a my mamy ochotę być jej stałym klientem, podwładnym czy współpracownikiem.

Skąd bierze się różnica? O niektórych mówi się, że niejako są pochłonięci swoim zawodem bez reszty. Wydaje się, że wykonują go wszystkimi zmysłami. I tu można znaleźć odpowiedź na pytanie o niekonwencjonalne metody. Nieco upraszczając, człowiek posiada pięć zmysłów: wzroku, słuchu, czuciowo-ruchowy, smaku, węchu. To dzięki nim doświadczamy świata, poznajemy go, zmysły pomagają nam również przetwarzać docierające do nas informacje. Dla przykładu, jeśli mamy w pamięci jakąś sytuację, wydarzenie czy odbytą rozmowę, to możemy widzieć ich reprezentację wizualną, pamiętać dźwięki, odczuwać kinestetycznie emocje, a nawet przypominać sobie smak i zapach, który wtedy się unosił. Niektóre systemy reprezentacji lepiej, a inne gorzej nadają się do wykonywania różnych operacji umysłowych. To właśnie w tej wiedzy tkwi istota pracy ludzi, których z jakichś powodów uważamy za geniuszy czy mistrzów. Okazuje się, że do tworzenia swoich dzieł osoby wybitne nauczyły się jednocześnie wykorzystywać kilka systemów reprezentacji. Dla przykładu, powszechnie uważamy, że w muzyce zmysł słuchu powinien być dominujący, a sekwencyjne odtwarzanie dźwięków w umyśle powinno być najważniejsze. Tymczasem okazuje się, że ten sposób nie sprzyja zapamiętywaniu bardzo złożonych utworów. Natomiast gdy czytamy, wielu z nas powtarza sobie w głowie przeczytany przed chwilą tekst – używamy w ten sposób słuchowego systemu przetwarzania informacji. Taka metoda czyni szybkie czytanie raczej niemożliwym, nie da się przecież w sekundę powtórzyć słownie całej kartki! A przecież szybkie czytanie polega właśnie na tym.

Aby uzyskać ponadprzeciętne zdolności, należy włączyć kilka systemów reprezentacji. Jeśli do wykonania danej czynności wyjdziemy poza ograniczenia podstawowego systemu reprezentacji, staniemy się dużo bardziej skuteczni. Aby szybko czytać, należy zmienić zmysł z audytywnego na wizualny. Za pomocą wzroku możliwe jest bowiem jednoczesne przyswojenie dużo większej liczby szczegółów, niż jesteśmy w stanie powtórzyć w dialogu wewnętrznym. Podobnie ma się rzecz z pisaniem skomplikowanych utworów muzycznych – w tej sytuacji również pożądane jest wyjście poza system audytywny. Trzeba użyć systemu wizualnego, aby widzieć jednocześnie całość, aby zobaczyć cały utwór. A to jest możliwe jedynie dzięki dobremu samopoczuciu kinestetycznemu.

Opisywane tu zjawisko wykorzystywania kilku systemów reprezentacji jednocześnie do tej samej czynności, bywa nazywane synestezją. Im bardziej elastyczni jesteśmy w kwestii możliwości przełączania pomiędzy poszczególnymi systemami i używania ich w tym samym czasie, tym bardziej efektywna staje się nasza praca. Przestajemy być po prostu dobrymi rzemieślnikami, od teraz możemy mierzyć się z mistrzami.

Szkolenia z zakresu kreatywności mają zwykle na celu zwrócenie uwagi uczestników na inne zmysły, niewykorzystywane dotąd przy wykonywaniu danej czynności. W biznesie oczywiste jest wykorzystywanie umysłu racjonalnego, czyli połączenia dialogu wewnętrznego z reprezentacją wzrokową. Jednak dopiero rozwijanie zdolności kinestetycznych, świadomości emocji, obrazów, dźwięków – pozwala wykorzystać cały nasz umysł. Im więcej zmysłów zaangażujemy rozwiązując dany problem, tym efektywniej i tym szybciej sobie z nim poradzimy.

Gdy zabieramy się za rozwiązywanie problemu, zwykle podchodzimy do tego w sposób analityczny, np. rozmawiamy z różnymi osobami, szukamy przyczyn – innymi słowy, używamy do tego zmysłu słuchu. W ten sposób pomijamy jednak pewne istotne detale, zwyczajnie ich nie zauważając. Zmiana podejścia – użycie większej liczby reprezentacji – otwiera przed nami możliwości lepszego dostrzeżenia pewnych aspektów problemu. Nawet jeśli ktoś nam czegoś nie powie, to z pewnością sami to zauważymy, obserwując zachowanie grupy. Okazją do przyjrzenia się dynamice grupy będą z pewnością wspólne warsztaty np. teatralne, zorganizowane w ramach treningu kreatywności. Nietrudno wtedy zauważyć, kto z kim chętnie współpracuje, kto nieustannie krytykuje albo też kto się na kogo obraził. Jeśli zobaczymy problem, dużo łatwiej będzie nam znaleźć rozwiązanie. Ważne jest tylko, żeby myśleć wszystkimi zmysłami, wykorzystując sto procent możliwości naszego umysłu.

Mówiąc o efektywności tego typu szkoleń, warto spojrzeć na jeszcze jeden istotny aspekt. Mianowicie, każda kreatywność, a zwłaszcza biznesowa, powinna być ukierunkowana. Co to oznacza w praktyce? Jeśli chcemy odnaleźć kreatywne rozwiązanie problemu, powinniśmy zacząć od dobrego zdefiniowania problematyki. Mylą się ci, co myślą, że kreatywność jest jedynie wymyślaniem rzeczy niepotrzebnych, że można ją zmierzyć co najwyżej ilością wymyślonych zastosowań doniczki czy cegły. Ćwiczenia, które na tym polegają, są oczywiście użyteczne, ale jako rozgrzewka. W pewnym momencie należy postawić jasny problem lub cel i się z nim zmierzyć. W znalezionych rozwiązaniach można dopiero szukać miernika efektywności tego typu szkolenia i samej kreatywności. Niezależnie, jakich metod użyjemy, by ją rozwijać – czy będzie to brain-storming, sesja muzykowania na bębnach czy chodzenie po rozpalonych węglach – najpierw musimy wiedzieć, czego dokładnie oczekujemy po tych niecodziennych zajęciach. Jakie cele mamy do zrealizowania, jaki problem chcemy rozwiązać? Zanim rozpoczniemy proces kreatywny, na samym początku postawmy te pytania. Wiedząc, czego chcemy, do czego dążymy, będziemy mogli ocenić, czy i na ile nam się to udało. A to z kolei da nam już bezpośrednią odpowiedź na pytanie, czy możemy mówić o skuteczności nietypowych form szkolenia.

W praktyce, należy po prostu na samym początku określić, jakie problemy są do rozwiązania w organizacji czy też w danej grupie pracowników, a także, jakich efektów się spodziewamy, zamawiając tego typu szkolenia. Następnie poprośmy osoby przygotowujące szkolenie o określenie, jakie umiejętności będą rozwijane na zajęciach i jak to się ma do postawionych przez nas wcześniej celów.

Wspomniana wcześniej sesja muzykowania przeprowadzona dla pracowników branży finansowej rozwija zmysł słuchu, a więc harmonię, rytm, koordynację ruchową oraz, co najważniejsze, umiejętność synchronizacji dźwięków, co bezpośrednio przekłada się na pracę zespołową. Pracownicy uczą się współpracy, synchronizacji w czasie, dbania o efekt końcowy – całość utworu, rozwijają umiejętność dopasowania do pozostałych uczestników-muzyków. I tak, jeżeli celem pracy grupy finansistów jest lepsza współpraca członków zespołu (w znaczeniu: kolejności podejmowanych przez nich zadań, podziału obowiązków i przepływu informacji), wówczas takie szkolenie niewątpliwie ma sens. Wspólne tworzenie muzyki okaże się ćwiczeniem, które, wbrew pozorom, uruchamia wszystkie zmysły. W rezultacie, oczekiwana zmiana w zespole dokona się na głębszym poziomie i przyniesie lepsze efekty niż proste zapamiętanie procedur.

Autor artykułu:

Grzegorz Kurzydłowski

Praktyk zarządzania, sprzedaży, komunikacji i rozwoju osobistego